KSIĄŻKI

Nastał rok 2019, a wraz z nim coraz inten­syw­niej kwit­ną­ce w głę­bi duszy pra­gnie­nie spro­sta­nia nie­zna­ne­mu. Wyru­sze­nia na kil­ka lat w prze­past­ną dzicz tyl­ko z tym, co pomie­ścić może kana­dyj­ka; spraw­dze­nia się, bycia zda­nym tyl­ko na wła­sny spryt i doświad­cze­nie w obli­czu suro­we­go, noma­dycz­ne­go i tra­per­skie­go życia. Pra­gną­łem sta­nąć twa­rzą w twarz z miesz­kań­ca­mi bez­kre­snej taj­gi, a tak­że zaprzy­jaź­nić się z pier­wot­ny­mi luda­mi pół­no­cy, by wchło­nąć z tego doświad­cze­nia esen­cję leśnej mądro­ści i wyple­nić z sie­bie sztucz­ne mnie­ma­nie o sobie, jak i mate­ria­li­stycz­ne pobud­ki cywi­li­zo­wa­ne­go świa­ta, któ­re te nasze mnie­ma­nia znie­kształ­ca­ją. Przej­ście rady­kal­nej ducho­wej meta­mor­fo­zy i zdo­by­cie nie­oce­nio­nej umie­jęt­no­ści życia w dzi­czy – to był praw­dzi­wy cel. Wresz­cie kłę­bią­ce się obło­ki tego pra­gnie­nia wypeł­ni­ły mój hory­zont po brze­gi, i zda­wać by się mogło, że wraz z tymi obło­ka­mi nad­cią­gnie nie­unik­nio­ne. Tak oto roz­pę­ta­ła się na dobre zawie­ru­cha – sztorm, któ­ry doszczęt­nie spu­sto­szył moje pla­ny życio­we. Rzu­ci­łem nie­mal wszyst­ko, co mnie do tej pory zaj­mo­wa­ło i ota­cza­ło. Sprze­da­łem i roz­da­łem więc potrze­bu­ją­cym pra­wie cały doro­bek życia, zosta­wia­jąc tyl­ko to, co nie­zbęd­ne i miesz­czą­ce się na pokła­dzie cedro­wej Wydry – canoe.

W tym samym cza­sie poja­wił się Nano­ok – psi kom­pan, mój przy­ja­ciel i wier­ny druh. Wte­dy to roz­po­czę­li­śmy, w „trój­o­so­bo­wym” skła­dzie, dwu­let­nie przy­go­to­wa­nia, by wyru­szyć na szlak – jedy­nie z tym, co mie­ści­ło się na pokła­dzie i co mogli­śmy prze­nieść na wła­snych grzbie­tach. Ze sprzę­tem wyko­na­nym głów­nie przez sie­bie, w tra­dy­cyj­nym, histo­rycz­nym sty­lu. Lecz – jak to zwy­kle bywa pod­czas zawie­ru­chy – sta­ło się nie­prze­wi­dzia­ne. W cią­gu jed­nej chwi­li, tuż przed samym wyru­sze­niem do Kana­dy, plan został pogrze­ba­ny w pan­de­micz­nych odmę­tach wariac­twa. Wraz z tym wyda­rze­niem nade­szło zre­zy­gno­wa­nie, jako że ten wypra­wo­wy pro­jekt pochło­nął nie­mal wszyst­kie moje oszczęd­no­ści, lecz nie mogłem się pod­dać; prze­cież tyle było do stra­ce­nia! Pręd­ko uru­cho­mi­łem plan awa­ryj­ny, spa­ko­wa­li­śmy się i bez gro­sza przy duszy wypły­nę­li­śmy z oko­lic Pozna­nia w kie­run­ku Szwe­cji. Dziś już wiem, że była to naj­lep­sza decy­zja, jaką mogłem pod­jąć; decy­zja z pozo­ru sza­lo­na i nie­bez­piecz­na. W krót­kim cza­sie otrzy­ma­li­śmy ogrom­ne wspar­cie ze stro­ny mediów, spon­so­rów, jak i naj­bliż­szych – rodzi­ny i przy­ja­ciół. Dzię­ki temu mogłem zło­żyć na nowo zespół osób zaan­ga­żo­wa­nych w pro­jekt, a plan, jesz­cze nie tak daw­no awa­ryj­ny, wyewo­lu­ował do nie­ba­nal­ne­go przedsięwzięcia…

Przed­się­wzię­cia, któ­re sta­ło się nie mniej cie­ka­we, niź­li wypra­wa do Kana­dy. Tak oto wyty­czy­łem kil­ku­let­ni szlak liczą­cy 6500 kilo­me­trów, wio­dą­cy przez czte­ry pań­stwa: Szwe­cję, Nor­we­gię, Fin­lan­dię i tere­ny Rosji (Pół­wy­sep Kol­ski). Histo­rycz­ny wyczyn (wszak nikt tego do tej pory nie doko­nał) nabrał tak­że głę­bi, bowiem został okra­szo­ny obco­wa­niem z pier­wot­nym, tajem­ni­czym ludem pół­noc­nej Euro­py – Saami, zwa­ny­mi też „euro­pej­ski­mi India­na­mi”. Tak oto do życia powo­ła­na zosta­ła nie­tu­zin­ko­wa wypra­wa – Sámii­Land Expe­di­tion 2021, a wraz z nią seria książek.

Nastał bla­dy świt; znad jezio­ra powo­li, maje­sta­tycz­nie nad­cią­ga­ła tajem­ni­ca bia­ła. Imię jej było mgła, a wnę­trze swe mia­ła nie­od­gad­nio­ne. Bia­ła dama wcho­dzi­ła do lasu niczym zja­wa; kro­cząc wśród drzew, haczy­ła swą koron­ko­wą suk­nią o krze­wy jałow­ca. Zatrzy­ma­ła się jesz­cze na chwi­lę przed naszą osto­ją, by zwiew­nie i cichut­ko musnąć nas swym welo­nem. Pochmur­ny, oło­wia­ny pora­nek przy­ozdo­bi­ła nie­zli­czo­ny­mi kro­pla­mi swe­go muśli­no­we­go welo­nu i odfru­nę­ła w sza­rą dal. Wów­czas piec roz­grzał się do czer­wo­no­ści, tra­wiąc suche, won­ne, żywicz­ne szcza­py świer­ko­we, a nas objął swym cie­płem, w cało­ści pochła­nia­jąc strzę­py koron­ko­wej suk­ni bia­łej tajem­ni­cy.

Tomasz Pater­ski „Dro­ga na Północ”

BOHATEROWIE OPOWIEŚCI

Wydra

Tomasz Paterski

Nanook

WIELOKSIĄG

Jeśli w tym momen­cie, dro­gi Czy­tel­ni­ku, zada­jesz sobie pyta­nie, ilu­to­mo­wa będzie to kolek­cja, odpo­wie­dzi nie uzy­skasz – musi to pozo­stać owia­ne mgłą bia­łej tajem­ni­cy; z czy­stej koniecz­no­ści. Tak samo, jak nasza wypra­wa – sami do koń­ca nie wie­my, ile potrwa, zanim dopły­nie­my do celu. Podob­nie nie­zna­ne są nam rodzaj i licz­ba przy­gód, któ­re po dro­dze nas spo­tka­ją, a następ­nie zosta­wią swój ślad na papie­rze. Nie zmie­nia to fak­tu, że jest to wie­lo­ksiąg, któ­re­go tomy są ści­śle ze sobą powią­za­ne. Naszą kolek­cję wypa­da zatem czy­tać w aryt­me­tycz­nej kolej­no­ści, ale co naj­waż­niej­sze, tomy two­rzą tak­że zamknię­te histo­rie. Dzię­ki temu będziesz mógł spoj­rzeć na naszą wydru­ko­wa­ną mapę (o czym za chwi­lę), wybrać odpo­wied­ni tom i prze­czy­tać inte­re­su­ją­cy Cię frag­ment wypra­wy. Nasza kolek­cja to, osta­tecz­nie, jed­na wiel­ka opo­wieść opi­sa­na w wie­lu księ­gach – opo­wieść na fak­tach, żywa, bowiem powsta­je regu­lar­nie na pod­sta­wie zapi­sków w dzien­ni­kach podró­ży.  Zwień­cze­niem całej kolek­cji ma być album zawie­ra­ją­cy wyse­lek­cjo­no­wa­ne, kolo­ro­we zdję­cia z wypra­wy, wydru­ko­wa­ne na naj­wyż­szej jako­ści papierze.

Lecz to nie koniec – do kolek­cji dołą­czy tak­że ścien­na mapa (do opra­wie­nia np. w anty­ra­mę) w sta­rym, kolo­nial­nym sty­lu, obra­zu­ją­ca poko­na­ny szlak, zawie­ra­ją­ca loka­li­za­cje obo­zów, czy też waż­ne chwi­le pod­czas wypra­wy. Legen­da zaś dodat­ko­wo zobra­zu­je, któ­ry tom opi­su­je kon­kret­ny frag­ment nasze­go szla­ku, o czym wspo­mnie­li­śmy przed chwi­lą. Co wię­cej: kolek­cja zosta­nie wzbo­ga­co­na przed­mio­ta­mi wyko­ny­wa­ny­mi prze­ze mnie ręcz­nie w trak­cie wypra­wy – pięk­ny­mi kub­ka­mi i łyżecz­ka­mi z drew­na, pudeł­ka­mi z kory, sakiew­ka­mi, orga­ni­ze­ra­mi i inny­mi przed­mio­ta­mi z natu­ral­nej skó­ry (moje pra­ce moż­na zoba­czyć w zakład­ce „moje rze­mio­sło”).

Mowa więc o przed­mio­tach, któ­re obok ksią­żek i map stwo­rzą w Twej biblio­tecz­ce nie­po­wta­rzal­ny kli­mat! Dzię­ki temu będzie­my mogli zabrać Cię do nasze­go tra­per­skie­go świa­ta. Lecz wszyst­kie­go nie zdra­dzi­my, wszak musi­my mieć też coś, czym Was pozy­tyw­nie zasko­czy­my. Jest jesz­cze jed­na waż­na spra­wa, o któ­rej trze­ba powie­dzieć – zale­ży nam, aby od pierw­sze­go wyda­nia była to seria wyjąt­ko­wa, o wyso­kiej jako­ści i pięk­nie pre­zen­tu­ją­ca się w Two­jej biblio­tecz­ce. Jakość, a nie zysk – to sło­wa, któ­re przy­świe­ca­ły nam w trak­cie podej­mo­wa­nia klu­czo­wych decy­zji. Tak wła­śnie wybra­li­śmy jed­ną z naj­bar­dziej pre­sti­żo­wych form opra­wy: okład­ki twar­de, z warian­tem z blo­ka­mi kle­jo­ny­mi. Dzię­ki zasto­so­wa­niu wyso­kiej jako­ści kle­ju jest pra­wie tak trwa­ła, jak opra­wa szy­to-kle­jo­na. Do okła­dek zasto­so­wa­ne są tek­tu­ry intro­li­ga­tor­skie o gru­bo­ści 2,5 mm. Okle­iny są folio­wa­ne mato­wo – z ele­ganc­ką kapi­tał­ką i tasiem­ką w kolo­rze czer­wo­nym. Książ­ki są dru­ko­wa­ne w for­ma­cie B5 (165x235 mm), zaś tre­ści ksią­żek – uświet­nio­ne zdję­cia­mi oraz mapa­mi – zosta­ły wydru­ko­wa­ne na nie­prze­świ­tu­ją­cym papie­rze, w kre­mo­wym kolo­rze, któ­ry ide­al­nie współ­gra z naszym tra­per­skim, histo­rycz­nym sty­lem podró­żo­wa­nia. Książ­ki są dru­ko­wa­ne w czar­no-bia­łej kolo­ry­sty­ce, co sta­no­wi nawią­za­nie do minio­nej epo­ki. Wyjąt­kiem ma być tyl­ko mapa oraz album ze zdję­cia­mi, któ­ry pla­nu­je­my wydać w kolorze.

Oprócz fizycz­nych ksią­żek, przy­go­to­wa­li­śmy tak­że wer­sje cyfro­we w for­ma­cie inte­rak­tyw­ne­go pli­ku PDF. Są to pozy­cje skie­ro­wa­ne do tych, któ­rzy pre­fe­ru­ją czy­ta­nie ksią­żek na czyt­ni­kach bądź kom­pu­te­rze. Ale tak­że dla osób, któ­re chcia­ły­by chło­nąć nasze przy­go­dy wszyst­ki­mi zmy­sła­mi! Inte­rak­tyw­ne książ­ki zawie­ra­ją kolo­ro­we zdję­cia, nagra­nia lek­tor­skie oraz nie­pu­bli­ko­wa­ne fil­my   jest to świet­ne uzu­peł­nie­nie tra­dy­cyj­ne­go, dru­ko­wa­ne­go wydania.

OPIS TOMÓW

TOM I

„Droga na Północ”

Mno­gość przy­gód, któ­re spo­tka­ły nas w dro­dze przy­go­to­wań do ofi­cjal­ne­go star­tu wypra­wy, zasłu­ży­ła na swo­je hono­ro­we miej­sce – jako pierw­szy tom otwie­ra­ją­cy wie­lo­ksiąg. Zabie­rze­my Cię w nim na let­ni spływ malow­ni­czą rze­ką Pili­cą, któ­ra następ­nie prze­isto­czy­ła się w dzi­ką Wisłę – kró­lo­wą pol­skich rzek. Kipią­ce bystrza, plu­ska­ją­ca fala i rucho­me pia­ski wcią­gną Cię w dal­szą wędrówkę.

Naprze­ciw wyj­dzie jesien­na podróż w tra­dy­cyj­nym sty­lu, uro­kli­wą Supra­ślan­ką i mgli­stą Narwią. To tam wza­jem­nie ogrze­wa­li­śmy się nocą wła­sny­mi cia­ła­mi, gdy nade­szły pierw­sze mro­zy, i to wła­śnie tam po raz dru­gi żegna­łem się z Nano­okiem w obli­czu nie­spo­dzie­wa­nej sytu­acji na wodzie. Krót­ko po tym zasko­czy­ła nas pan­de­mia, lecz cali i zdro­wi odważ­nie ruszy­li­śmy spod Pozna­nia rze­ką War­tą w kie­run­ku Odry, mie­rząc się z zaska­ku­ją­cy­mi burza­mi. Odrą zaś pomknę­li­śmy, przy gościn­no­ści Niem­ców, ku Świ­no­uj­ściu, by tam zna­leźć jach­to­stop za morze. Opo­wie­my Ci, jak zbu­do­wa­li­śmy (wraz z przy­ja­ciół­mi podró­ży) kata­ma­ran z dwóch canoe, i jak na żaglach poko­ny­wa­li­śmy ogrom­ne, wzbu­rzo­ne wody Zale­wu Szcze­ciń­skie­go. Aż wresz­cie dotrze­my na punkt star­tu wypra­wy, gdzie zało­ży­my obóz bazo­wy nad brze­giem trze­cie­go co do wiel­ko­ści jezio­ra w Euro­pie: szwedz­kie­go jezio­ra Vänern. To tam na Nano­oka polo­wa­ły wil­ki, zaś zuchwa­ły ryś prak­ty­ko­wał noc­ne wła­ma­nia do spi­chle­rza na drze­wie. Jak­by tego było mało, nie­zli­czo­ne hor­dy myszy dopro­wa­dzi­ły mnie nie­omal do psy­cho­zy, w któ­rej to snu­łem maka­brycz­ną wizję podzie­le­nia losów pew­ne­go legen­dar­ne­go kró­la Pol­ski. Lecz nie spo­sób wymie­nić tu wszyst­kich przy­gód, któ­re zabar­wi­ły nasze leśne życie – o nich wła­śnie trak­tu­je ten tom.

TOM II

„Pośród wiatru i fal”

Dal­szy ciąg tra­per­skich przy­gód Toma­sza, Nano­oka oraz Wydry prze­ro­dził się w dru­gi tom – i tu nie zabra­kło zwro­tów akcji. Kolej­na część sta­no­wi barw­ną rela­cję z pierw­sze­go eta­pu wypra­wy dooko­ła Skan­dy­na­wii – ści­ślej, z poko­na­nia trze­cie­go co do wiel­ko­ści jezio­ra na Sta­rym Kon­ty­nen­cie: jezio­ra o suro­wej nazwie Vänern. Zro­zu­miesz po tej lek­tu­rze, jak waż­ne w podró­żo­wa­niu są… spodnie.

Lecz i hart ducha, przy­dat­ny nawet w wal­ce z dra­pież­ni­ka­mi pokro­ju jagu­ara. Tom ten uka­zu­je, że (nawet w obli­czu poważ­nych nie­bez­pie­czeństw) w pierw­szej kolej­no­ści trze­ba upo­rać się ze swo­imi sła­bo­ścia­mi i się nie pod­da­wać. Sta­wia­nie czo­ła eks­tre­mal­nej pogo­dzie nale­ży w tym tomie do stan­dar­du – nie­kie­dy uprzy­krza­ły one boha­te­rom obo­zo­wa­nie, ale jesz­cze dłu­żej unie­moż­li­wia­ły im dal­sze poko­ny­wa­nie wiel­kich wód. Jed­nak wypra­wa poszła naprzód, a jej cel – pozna­nie kra­iny Saamów – nie zmie­nił się ani o jotę. Bia­łe, nie­prze­spa­ne noce wresz­cie ode­szły w zapo­mnie­nie, a mniej lub bar­dziej przy­pad­ko­we spo­tka­nia z ludź­mi cza­sem osła­dza­ły podróż­ni­cze życie, nie­kie­dy z kolei zapo­wia­da­ły ist­ny hor­ror. Każ­dy, kto prze­czy­tał „Dro­gę na Pół­noc”, odnaj­dzie w dru­giej czę­ści to, cze­go się spo­dzie­wał, lecz cze­ka­ją go rów­nież momen­ty tak samo pozy­tyw­ne­go zasko­cze­nia. Podob­nie jak boha­te­rów zasko­czy­ła jesień, któ­ra swym szyb­kim i dość bru­tal­nym nadej­ściem zmu­si­ła ich do impro­wi­zo­wa­nia i szu­ka­nia miej­sca na obóz zimo­wy. Owo obo­zo­wi­sko – co sta­no­wi zwień­cze­nie dru­gie­go tomu – w koń­cu powsta­ło; mogli więc przy­spo­sa­biać się do zimy, polu­jąc na ryby i gro­ma­dząc inne zapasy.

TOM III

„W górę rzeki”

Trze­ci tom opi­su­je trze­ci już etap wypra­wy dooko­ła Skan­dy­na­wii. Mając za sobą ostat­nie przy­go­to­wa­nia do kolej­nych dzie­sią­tek kilo­me­trów szla­ku, wcze­sną wio­sną wyru­szy­my na pół­noc z nasze­go obo­zu zimo­we­go, ulo­ko­wa­ne­go nad jezio­rem Ska­gern. Chwi­lę póź­niej sta­wi­my czo­ła spo­re­mu wyzwa­niu, jakim jest poko­na­nie pod prąd pierw­szej rze­ki tego etapu.

Tam cze­kać na nas będą wyczer­pu­ją­ce prze­no­ski, ale to dzię­ki nim dotrze­my do wie­lu dzi­kich jezior zanu­rzo­nych w gór­skich doli­nach. Z nich nato­miast wpły­nie­my w kolej­ną suro­wą rze­kę o nazwie Svar­tälven, któ­rą rów­nież będzie­my poko­ny­wać pod prąd, a przy tym bro­dzić po pas w rwą­cych bystrzach i polo­wać na dra­pież­ne szczu­pa­ki, czy­li filar naszej ubo­giej die­ty. Za ich spra­wą pozna­my smak pie­czo­nej wątrób­ki, jak i zupy z łbów oraz krę­go­słu­pów, dopra­wio­nej dzi­ki­mi rośli­na­mi. Nauczy­my się tak­że robić ryb­ne pie­ro­gi i wędzić mię­so, by z peł­ną spi­żar­nią móc poko­ny­wać kolej­ne kilo­me­try cięż­kie­go tere­nu. Niniej­szy tom obej­mu­je też barw­ne spo­tka­nia z dzi­ki­mi miesz­kań­ca­mi prze­past­nej taj­gi. Odsła­nia kuli­sy spo­tka­nia z niedź­wie­dziem, jak i ata­ku pod­stęp­ne­go rysia. Pod­cho­dzić nas będzie tak­że samot­ny wilk, lecz my, czuj­ni, roz­pocz­nie­my przy­go­to­wa­nia do kolej­nej zimy, któ­rą spę­dzi­my w dzi­czy. W naszym obo­zie sta­nie plat­for­ma pod namiot; prze­trans­por­tu­je­my z mia­sta nie­mal dwie­ście kilo­gra­mów zapa­sów, a tak­że zbu­du­je­my hybry­do­wą elek­trow­nię dostar­cza­ją­cą nam ener­gię dzię­ki uprzej­mo­ści słoń­ca i wia­tru. Wresz­cie nadej­dą pierw­sze śnie­gi, siar­czy­ste mro­zy oraz strzał z sie­kie­ry w bro­dę… Jed­nak – cali i zdro­wi – czy­nić będzie­my przy­go­to­wa­nia do wyru­sze­nia na kolej­ny etap naszej wyprawy.